Na początku 2018 zakończyłem pracę w grancie NCN SONATA (o czym we wcześniejszym wpisie). Postanowiłem wówczas, że rzucam pracę naukową i zostaję programistą. Jest to zawód szkodliwy, ale srogo przepłacany: głupio nie skorzystać, zresztą głupi korzystają, ale nie tylko oni.
Nie zostałem programistą. Któregoś wieczora w marcu 2018 roku zadzwonił do mnie poznany dwa lata wcześniej mężczyzna i powiedział, że warszawska Akademia Sztuk Pięknych poszukuje socjologa, który zajmuje się sztuką. Wiedziałem, że tak jest, bo widziałem ogłoszenie, ale nie planowałem składać papierów. Przekonywał mnie, żebym to zrobił. Pomyślę, powiedziałem.
1: Jarosław Gowin jako minister nauki i szkolnictwa wyższego
Jeden z najczęściej cytowanych artykułów socjologicznych ma tytuł „Siła słabych więzi” (Granvetter 1973). Autor poucza, że znajomi znajomych są ważniejsi niż najbliżsi. Pracę znajduje się dzięki dalszym kontaktom. Nie chodzi wcale o to, by kogoś przepychać przez selekcję. Zwykle wystarczy przekazać informację, że warto skorzystać z danej opcji. Motywacja to wartościowy towar dla ludzi bez nadziei. Różne inne rzeczy również dzieją się z powodu znajomych, ale artykuł wykłada to w sposób dość zawiły.
Problem z podjęciem pracy na uczelni w 2018 roku polegał na tym, że pensja adiunkta wynosiła 2700 złotych netto. Nie jest to zajebista kasa w mieście, gdzie wynajem jednopokojowego mieszkania kosztuje 2000 złotych. Ówczesny minister nauki, Jarosław Gowin, obiecał (mi), że płace w nauce wkrótce wzrosną. Okej, odpowiedziałem na ogłoszenie i zostałem przyjęty do pracy.
Zgodnie z obietnicą Gowina, choć niezupełnie wkrótce, bo rok później, moja wypłata wzrosła do 3500 złotych. Wynajem mieszkania pochłaniał już nie 75%, lecz jedyne 60% pensji. Praca jest satysfakcjonująca, a egzystencja nierzadko przyjemna. Moje potrzeby są niskie, a czasem podejmuję jeszcze różne zlecenia, więc stać mnie nawet na samochód.
Minister Gowin miał więcej pomysłów na reformy. Sens i szczegóły tych przewrotów nie są dla mnie jasne. Akademia Sztuk Pięknych została uznana w pewnym momencie za uczelnię „jednodziedzinową”. Nie ma sensu w to wnikać. Wszystkie pracujące na uczelni osoby zostały uznane za „artystki”, a co za tym idzie, ich dorobek w innych dyscyplinach przestał mieć znaczenie. Instytucjonalnie przestałem być wówczas socjologiem, a zostałem artystą, co nawet mi odpowiadało.
Po trzech latach pracy na ASP zaproponowano mi – zgodnie z prawem tak trzeba – umowę na czas nieokreślony. Taka umowa to skarb! Zmieniono jednak warunki pracy: stanowisko badawczo-dydaktyczne zmieniono na dydaktyczne. Oznacza to, że nie byłem już ani socjologiem, ani artystą, a jedynie wykładowcą, którego dorobek ocenia ankieta studencka i historia. Również ten wyrok losu przyjąłem z pokorą jako część planu, by zostać nikim.
Zdaniem osób odpowiedzialnych za politykę kadrową przesunięcie pracowników i pracownic na stanowiska dydaktyczne miało poprawić szanse uczelni na wysoką ocenę ministerialną, a co za tym idzie, na większą dotację. W jaki sposób miałoby się to dokonać? Nie mam pojęcia. W każdym razie Jarosław Gowin przestał być ministrem i została po nim taka oto sytuacja: dość dobra, choć nie do końca jasna.
Interludium: Przemysław Czarnek i Piotr Gliński
W 2021 roku minister Czarnek podniósł pensje adiunktów o 300 złotych do 3800 netto. Korzystna decyzja, bo 2000 to już tylko 52% tej kwoty. Warto wspomnieć, że współodpowiedzialny za budżet uczelni artystycznych minister Gliński nie zwiększył dotacji dla ASP o kwotę niezbędną, by te podwyżki opłacić. Oznacza to, że dług uczelni rośnie z każdym miesiącem i wynikają z tego różne możliwe do przewidzenia problemy. W skrócie: zwiększenie płac będzie przyczyną redukcji zatrudnienia. Podobno pierwsi do cięcia mają być pracownicy dydaktyczni, a ja właśnie tego typu pracownikiem jestem.
Przewidując te kłopoty podjąłem odpowiedzialne funkcje, a ostatnio nawet złożyłem podanie o przywrócenie na stanowisko badawczo-dydaktyczne. Nie ma strachu! Czy jest?
-1: Jarosław Gowin jako minister sprawiedliwości
Skupienie na problemach i zagrożeniach sytuacji zawodowej można uznać za wyraz niezdrowego pesymizmu. Proponuję jednak wyjaśnienie socjologiczne, nie psychologiczne. Cofnijmy się do lat 2011-2013, gdy Jarosław Gowin piastował urząd ministra sprawiedliwości. Pomijając prace dorywcze i stypendia wszedłem wówczas rynek pracy po oddaniu doktoratu. Czy był to czas sprawiedliwy dla pracowników?
Nie można tak powiedzieć.
Minimalne wynagrodzenie wynosiło 1500 złotych, a niemal jedna trzecia Polek i Polaków pracowała na umowach śmieciowych. Co istotne, styl wejścia na tzw. rynek pracy determinuje późniejsze oczekiwania co do niego. Jeśli nasza pierwsza praca była nisko opłacana i niestabilna, trudniej będzie nam uzyskać lepsze i bezpieczne zarobki (Kahn 2010; Oreopoulos, von Wachter i Heisz 2012). Uczymy się mieć niskie oczekiwania, a kiepskie warunki pracy uznajemy za normalne. Bezpieczeństwo staje się priorytetem. Jest to zrozumiałe, tak działa mózg. Moją pierwszą pracą po ukończeniu doktoratu był brak pracy, co bez wątpienia wpłynęło na późniejszą ponurość zapatrywań.
Rzecz jasna, nie jest temu winien Jarosław Gowin, ale jego obecność w rządzie Platformy Obywatelskiej pozwala spiąć tę wypowiedź jak konstytucja spina Rzeczpospolitą.
0: Jarosław Gowin jako nikt
Byt z uporem kształtuje świadomość, ale zawsze się spóźnia. Czasem dopasowanie nie zachodzi nigdy. Różne są przykłady na tę niezgodność: oto możni żyją nad wyraz skromnie, a biedni nie widzą przyczyn swojej niedoli. Każdy znajdzie coś dla siebie w tym galimatiasie. Toteż czekam, aż umowa o pracę na czas nieokreślony zresetuje moje neurony, poczuję się wygodnie i bezpiecznie, a przy tym utracę świadomość istnienia Jarosława Gowina. Życie jest za krótkie, by o nim myśleć.
PS. Znana socjolożka powiedziała, że „osoby funkcyjne” (np. prodziekani ds. studenckich) nie powinny pisać tekstów, w których obnażają zaplecze pracy naukowej. Dlaczego?
Myślę, że warto dzielić się opowieścią. Selekcja w nauce ma w dużej mierze charakter pozamerytoryczny: ogromne znaczenie ma pochodzenie, majątek, dobre kontakty. Siła woli. Przypadek. Mówi się, że za każdym odkryciem stoi mieszkanie po babci albo bogaty partner. Aż tak źle chyba nie jest, niemniej stawiam, że brak kapitału blokuje wielu utalentowanym osobom dostęp do pracy naukowej. A może tak nie jest?
Nie wiem, nie jestem socjologiem.