Snoopiacz to potomek imigrantów z Polski w Londynie. Jego rodzice uciekli z PRL w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych. Snoopiacz mieszka na osiedlu South Kilburn i katuje ludzi: czasem dla pieniędzy, czasem dla humoru. Jest bohaterem powieści Tu byli, tak stali Gabriela Krauze, a niektórzy mówią nawet, że to alter ego autora.
Tu byli, tak stali to długa i męcząca, świetnie napisana i fenomenalnie przetłumaczona książka, dobry wgląd w męskie uczucia i męską przemoc. A tym samym również w moje, bo jestem mężczyzną (tak wyszło).
Pytanie, na jakie spróbujemy dziś odpowiedzieć, brzmi: dlaczego Snoopiacz katuje ludzi? Aby to zrobić, zajrzymy w dwa fragmenty książki i jedną wypowiedź autora, a później pomyślimy, czy tak musi być czy tylko tak wyszło.
Krew
Snoopiacz jako nastolatek został okradziony. Kolesie złapali go na ulicy, przystawili mu nóż do szyi i zabrali kieszonkowe. Przechodnie odwrócili wzrok, trudno im się dziwić, co? Można samemu zarobić kosę, a komu to potrzebne.
Chłopak wrócił do domu.
Ojciec cmoknął tylko i nic nie powiedział ale matka zapytała czemu nie uciekłeś? Musisz takim uciekać i to mnie najbardziej zabolało. To już był szczyt upokorzenia. Jakby mówili mi że jestem dziedziczną ofiarą, że pochodzę z rodziny takich co uciekają. Uświadomiłem sobie że nikt mnie nie nauczy jak walczyć o swoje, że sam muszę się z tym ogarnąć. […]
Obiecałem więc sobie że już nigdy nie będę ofiarą, nigdy kurwa nie pozwolę żeby ktoś mi coś zabrał, nigdy nie będę uciekał jak jakaś cipa, nigdy nikomu nie pozwolę żebym przez niego poczuł się zerem, żebym poczuł się tak bezsilnie, że zastygnę. Poczułem, że zrozumiałem coś czego nikt nigdy mi nie powiedział: że byłem na tym świecie sam jeden, bez sojuszników więc jeśli chciałem do czegoś w życiu dojść, to przyszła pora na bezwzględność. Trzeba będzie chodzić z kosą, przy następnej okazji ktoś zarobi pod żebro.
W tzw. tradycyjnej rodzinie dystrybutorem przemocy jest ojciec: to on sprawia, że syn czuje się jak zero i zastyga z bezsilności. Co możesz zrobić kilkakrotnie większej osobie, która zdecydowała cię uderzyć? Nic. Najpierw przyjmujesz karę z płaczem, a później z milczeniem: zaciskasz zęby i wyobrażasz sobie zemstę. Relacja z ojcem będzie wzorem relacji ze światem: to wrogie miejsce, które chce ci dojebać. Nie znajdziesz w nim wsparcia.
Czego nie nauczy ojciec, nauczą rówieśnicy, koledzy ze szkoły, osiedla albo poligonu, ewentualnie mężczyźni w mediach, którzy uświadomią ci twoje braki. Wniosek z tej nauki będzie zawsze jeden. Każdy jest silny wobec kogoś, kto daje sobą pomiatać, więc lepiej, żeby nikt cię za takiego nie uznał.
Patriarchalna kultura daje chłopakom jedną odpowiedź na przemoc – jest to przemoc. Skarżenie się dorosłym, nauczycielom, przełożonym albo policji to konfidenctwo, absolutna słabość. Nie można tego robić. Trzeba samemu zadbać, by sytuacja poniżenia się nie powtórzyła.
Ten kto zadaje cios, utrzymuje swoją pozycję, a ten, kto nie oddaje – traci ją. Przemoc upraszcza komunikację, zwłaszcza, jeśli nie umiemy się komunikować: można uderzyć dziecko albo partnerkę, jeśli nie umiemy ich przekonać, kopnąć psa, jeśli nie umiemy o niego dbać. Lepiej rozjebać innych, zanim oni znów zrobią to z nami.
Życie to wojna, zawsze trzeba być gotowym na atak.
Honor
Mężczyźni uważają często, że są racjonalni, że kierują się rozumem, w przeciwieństwie do „kobiecych” emocji. Kult siły („wolny rynek zdecyduje”) oraz pogarda dla słabszych (dla „lewactwa”) nie są wynikiem indywidualnej kalkulacji. To wbite w ciało przeświadczenie, że życie jest bezwzględną walką i nigdy nie można czuć się bezpiecznie.
Pamiętam z częstochowskich tramwajów przełomu wieków lęk (i fascynację) wobec typów, którzy na samo spojrzenie odpowiadali „co się gapisz?”, „jebnąć ci?”. Jakby wzrok rzucał im wyzwanie. A co ja mogłem im zrobić? Miałem może piętnaście lat. Któregoś razu zagapiłem się na tarantulę wydziaraną na szyi jakiegoś bandyty. Podszedł do mnie, wyjebał z tramwaju i próbował podpalić włosy. Co ja mu zrobiłem?
Nie ważne. (Inaczej niż Snoopiacz, nie powiedziałem o tym rodzicom: wiedziałem, że nie zrozumieją.)
Przemoc to zewnętrzna siła, która przejmuje ciało: krew zalewa! chuj bierze! szlag trafia! Nie ma nad tym kontroli, bo żeby kontrolować emocje, trzeba sobie uświadomić ich istnienie. W książce jest taka sytuacja: ktoś blokuje przejście Snoopiaczowi. Po prostu stoi na chodniku, co w tym złego, można chyba przejść bokiem? A jednak.
Nie mam miejsca żeby go ominąć więc tym razem centralnie walę go taranem a kiedy ciśniemy dalej ulicą słyszę jak się drze chuju jebany.
Obracam się. Że co? Co się kurwa prujesz typie?
Kurwa co z tobą nie tak? on na to. Co mnie pchasz? Co nie widzisz że człowiek se stoi czy co?
Podchodzę do niego a gdy jestem już blisko typ się uśmiecha i pcha mnie w pierś. I nagle wiem tylko że typ wrzeszczy bo w oczach jarzy mi się czerwień i nic więcej nie widzę, jakbym przez zamknięte powieki patrzył w słońce i uświadamiam sobie że w zębach trzymam jego ucho. Zaraz mu je oderwę. Ale kiedy słyszę jak typ się drze to puszczam, bo wiem że by tego nie dźwignął. Wogle nie kojarzę jak to ucho capnąłem, nic a nic.
„Capnięcie ucha” mogłoby być elementem erotycznej gry, ale nie jest. Przeciwnie. Seks (z kobietą) i przemoc (wobec mężczyzn) to dwie formy kontaktu fizycznego dostępne mężczyźnie, który nie chce być posądzony o „pedalstwo”. A na pewno nie chce, bo wtedy dostanie wpierdol. A jeśli już dostanie raz, to wiemy, co będzie dalej. Sprawa jest jasna.
Dopiero na końcu książki, bo kryzysie, Snoopiacz przytula się do matki. Z ojcem następuje zawieszenie broni. Potencjał innego rodzaju relacji.
Ofiara
Oczywiście, takich mężczyzn jak Snoopiacz nie ma, to tylko fikcja literacka. A może? W wywiadzie dla oko.press Gabriel Krauze twierdzi, że nie jest ofiarą.
Nie jesteśmy ofiarami, w ogóle nie wierzymy w „kulturę ofiary”. Jak dla mnie obecnie jest tego zbyt dużo. Ludzie, którzy mają ciepłe, wygodne życia nadużywają słowa „trauma”. Mają dach nad głową, ciepłą wodę w kranach i trzy posiłki dziennie, ale mówią, że przeżyli traumę, bo ktoś powiedział im coś niemiłego._ […]
Ja mam zdiagnozowane PTSD, prawdopodobnie wielu moich przyjaciół również, ale jakoś nie czuję potrzeby, żeby ludzie mi współczuli.
Dlaczego miałby się czuć ofiarą? Zrobił, co mógł zrobić. W kodzie męskości, który tu opisałem, bycie ofiarą to porażka, a Krauze nie przegrał. Przetrwał i wyszedł z piekła. Napisał książkę, która dostała ważną nagrodę. Skończył studia. To dowody siły, nie słabości.
Ale odrzucenie „kultury ofiary” nie przyniesie ukojenia.
Zrozumienie, że jest się ofiarą – i że nie jest się w tym gównie samemu – otwiera na świadomość, że problem jest systemowy i może da się z nim coś zrobić. Choćby poczuć solidarność z innymi i współczucie dla siebie. Kampania #metoo, która polegała przecież tylko na przyznaniu „jestem ofiarą”, stworzyła więzi w miejsce jednostkowego strachu. Najwyraźniej, żeby mieć siłę przyznać się do słabości, trzeba być kobietą, nie mężczyzną.
Sytuacja się zmienia. South Kilburn zostało wyburzone, a nawet z Częstochowy ludzie się wyprowadzają (ale nie została wyburzona, uff). Mężczyźni nie mogą się natomiast wyprowadzić ze świata przemocy. Czasem niektórym się udaje i fakt, że coraz więcej mówi się (?) o męskich cierpieniu, może coś daje. Albo nie. Trudno powiedzieć. Lepiej nie mieć na nic nadziei.
- Gabriel Krauze. 2022. Tu byli, tak stali. Przeł. Tomasz S. Gałązka. Gorlice: Wydawnictwo Czarne.
- B. Józefiak. 2022. Gabriel Krauze, pisarz, były gangster: Bogaci nigdy nie są ofiarami. Oko.press. 3 lipca 2022.
- A. Ellis, S. Winlow i S. Hall. 2017. “Throughout My Life I’ve Had People Walk All over Me”: Trauma in the Lives of Violent Men. The Sociological Review 65, 1–15.
- S. Hall. 2002. Daubing the Drudges of Fury: Men, Violence and the Piety of Hegemonic Masculinity. Theoretical Criminology 6, 35–61.
- S. Winlow i S. Hall. 2009. Retaliate First: Memory, Humiliation and Male Violence. Crime, Media, Culture 5, 284–304.
- Zdjęcia Kilburn: Wikimedia, Wikimedia, Wikimedia.
Na zakończenie: ciekawostka! Autor Tu byli, tak stali Gabriel Krauze napisał serię krótkich tekstów do Wzornika alternatywnych symboli śmierci Kuby Marii Mazurkiewicza. A książeczkę wydało moje wydawnictwo Dar Dobryszyc.
Ależ koincydencja.