Miłe osoby z Akademickiego Centrum Designu w Łodzi zaprosiły mnie, żebym opowiedział o swojej krajoznawczej metodzie twórczej. Ogólnym tematem konferencji była „woda”, stąd metafora wędkarska.
Oto, co powiedziałem.
Wędkarstwo wegańskie
Jeśli chcemy, możemy krajoznawstwo wyobrazić sobie jako wegańskie wędkarstwo, czyli połów nieszkodliwy dla bywalców akwenu. Istnieją na to dwa zasadnicze sposoby.
Pierwsza metoda polega na używaniu wędki bez haka. Siadamy na brzegu, na końcu żyłki montujemy smaczki i czekamy, aż ryby je zjedzą. Sytuację wykorzystujemy, by przyjrzeć się bytom: zobaczyć, jak żyją i jak wyglądają. Nie ma potrzeby ich chwytania, wyciągania z wody, ani innego ingerowania w ich życie. Nas też nikt nie chwyci za brak karty wędkarskiej. Chodzi o cieszenie się z obecności innych istot z dystansu.
Druga metoda nie jest taka lekkomyślna. Chodzi o łowienie magnesem złomu z dna akwenu. W mule odkładają się odpady cywilizacji, których nie mogli zebrać lądowi złomiarze. Wędkarstwo magnesowe wymaga cierpliwości, ostrożności i samozaparcia. Proces jest czasochłonny, wszak można nie trafić na żaden wartościowy złom, a wyłowiony grat może okazać się być gwoździem, od którego dostaniemy tężca. Trzeba siłować się z materią, naprężyć zarówno ją, jak i siebie. Ryby pozostają niewzruszone.
W Polsce połowy magnesem wymagają zgody właściciela gruntu oraz konserwatora zabytków. Nie można szukać złomu bez glejtu. Wędkarstwo tego typu jest zatem pół-legalne, można je jakoś legalizować, ale często szkoda na to czasu.
Jako wędkarze życzymy sobie, by rzeka życia, w której będziemy poławiać, nie była nadmiernie pogrodzona – jak np. Wisła. Dzięki tamie we Włocławku migrujące ryby nie mogą dostać się z Bałtyku do większości wód w Polsce. I tyle, klapa zamknięta. Zapór w krajoznawstwie jest wiele, a zasadniczą jest prawo własności, w tym intelektualnej. Dziadostwo blokuje wiele możliwości.
Aha, wyobraźmy sobie jeszcze, że wędkujemy nie w zbiorniku albo cieku wodnym, ale w plebanii przy parafii św. Bartłomieja Apostoła w Dobryszycach albo zbiorach Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Wyposażeni w lornetkę wyobraźni możemy śmiało przyglądać się eksponatom, które Niemcy nazywają Sehenswürdigkeiten, rzeczy godne widzenia. Każdy kraj ma takie, a ich poznawanie to właśnie krajoznawstwo.
Przypadek pierwszy: Firmy
Zwiedzanie baz CEIDG to typowe wędkarstwo magnesowe. Przy pomocy odpowiedniego oprogramowania pobieramy spis aktywnych w Polsce przedsiębiorstw. Inny program służy nam do filtrowania połowu: odsiewa nudne nazwy firm od tych kreatywnych, których nie ma w żadnym słowniku. Efektem jest bezkosztowa wycieczka przez polską gospodarkę kreatywną, w której najpowszechniejszą kreacją jest wymyślenie nowego słowa – unikalnego firmonima. Wycieczka ta przybrała postać 450-stronicowej księgi.
Proponuję przyjrzeć się sposobom zapisu słowa „przedsiębiorstwo”, które mój algorytm uznał trafnie za niespotykane wcześniej słowa. Rzeczy godne widzenia.
Przdesiębiorstwo przdesiębiostwo przdsiębiorstwo przebsiębiorstwo przediębiorstwo przedisębiorstwo przeds przedsębiorstwo przedsi przedsibiorstwo przedsiebiorstow przedsiebiorstwo przedsiebiortswo przedsięb przedsiębiiorstwo przedsiębioprstwo przedsiębiordtwo przedsiębiorsteo przedsiębiorsto przedsiębiorstowo przedsiębiorstwousługowo przedsiębiorstwp przedsiębiorswo przedsiębiorswto przedsiębiortstwo przedsiębiortswo przedsiębiortwo przedsiębiostwo przedsiębiotstwo przedsiębiropstwo przedsiębirstwo przedsięboirstwo przedsięborstwo przedsiębsiębiorstwo przedsiębuiorstwo przedsięiorstwo przedsioębiorstwo przedśębiorstwo przesdsiębiorstwo przesiębiorstwo przębsiębiorstwo przędsibiorstwo przędsiębiorstwo przpraszam prztedsiębiorstwo
Przypadek drugi: Pikiel
Pikiel dla Wiedzących to odważny (w stosunku do reguł komunikacji) zbiór pism amerykańskiego milionera Timothy’ego Dextera. Przekładu na polski dokonałem metodą pokojową. Medytacyjne obcowanie z tekstem i dokarmianie go domysłami doprowadziła do znalezienia urzekającej harmonii.
Jest to harmonia skryta w samej literaturze jako formie komunikacji. Dexter nie używał znaków interpunkcyjnych i stosował zapis fonetyczny mowy. W tłumaczeniu użyłem gwary sieradzko-łęczyckiej (czyli po prostu wiejskich sposobów mówienia w regionie Dobryszyc) jako sposobu na adekwatny przekład jego deksterycznej prozy. Skądinąd młody Reymont również pisał bez interpunkcji i również pochodzi z tegoż regionu.
Harmonia to ponadjęzykowe komunikowanie się, w którym sprawy, które trzeba powiedzieć, są ważniejsze od sposobu mówienia. Każdy sposób jest dobry, jeśli treść jest nietypowa. Rzecz godna widzenia.
Obyawiło mnie iak świat zrobion z czego zrobiony oto pytanie Otóż powiem papierem piurem oraz atramentem i tczionką Amnały ufuntowane na Łgarstwie y Kłamstwach na Łgarstwach goszych niż bestie czy Wenże albo wołki albo miećwiecie tygry Czorty i dzisięć razy gorsze ze szystkim Łgarstwem nieprawdom świat iak stał stoi a za prawdo się Rosglądaycie a men
TIMOTHY DEXTER
Pikiel dla wiedzących można nabyć w Darze Dobryszyc.
Pisałem o nim wcześniej tutaj i tutaj.
Przypadek trzeci: Księdze
Wizyta na parafii nie może obyć się bez skrawków metalu w kieszeni, nie dziwi więc, że krajoznawstwo parafialne będzie posiłkować się magnesem. W przygotowanych z Łukaszem Podgórnim książeczce i wystawie pokazaliśmy zdjęcia 224 księży zdobiące wcześniej różne zakrystie internetu. Duchowny wyjęty ze swojego naturalnego stanowiska stanowi wdzięczny obiekt obserwacji, amatorskich praktyk klasyfikacji i oceny, traci na groźności, a zyskuje człowieczeństwo. Staje się warty widzenia.
Prawo cytatu pozwala reprodukować cudze dzieła z podaniem źródła i jeśli praca ma charakter naukowy bądź artystyczny. Galeria księdzy ma charakter naukowy i artystyczny, tego wymagał proces uwolnienia wizerunku.
Na powyższym obrazie przedstawiony jest mężczyzna w średnim wieku, ubrany w czarną szatę księdza. Stał on wewnątrz pomieszczenia, oparty o białą ścianę. Jego twarz jest skierowana bezpośrednio w stronę kamery, a na ustach ma lekki uśmiech. Jego włosy są przeczesane na jedną stronę, a grube brwi wydobywają jego oczy. Kołnierz szaty otacza jego szyję i podbródek, które są widoczne na tym zbliżeniu. Wydaje się, że pod szatą nosi formalne ubranie, w tym koszulę z guzikami z przodu oraz spodnie wyglądające na eleganckie spodnie lub spodnie materiałowe. Oświetlenie zdjęcia podkreśla te cechy w sposób przyjemny, nadając mu ogólnie ciepły nastrój, który przyciąga uwagę do cech twarzy takich jak policzki i czoło podmiotu.
Galerię księdzy można nabyć w Darze Dobryszyc.
Pisałem o tym projekcie tutaj.
Przypadek czwarty: Gastronomia
Kiedy mowa o lokalnej gastronomii, wegańska zasada musi ulec zasadzie rzeczywistości, brakuje bowiem bezmięsnych pozycji w menu. To nie duży problem, bo nie wszystko trzeba jeść, wystarczy oglądać, doświadczać duchem samym.
Książeczka Mazowieckim szlakiem gastronomii pokazuje warte widzenia knajpy i przybytki województwa mazowieckiego. Gastronomiczność nie jest tylko kwestią smaku, ale wizualności i doświadczenia przygody. Wyobraźmy sobie wejście do knajpy, by „zobaczyć co tu dają”, ale nie wzięcie tego (jeszcze): wystarczy popatrzeć i zaciągnąć się smugą z gara. W tym momencie następuje doświadczenie gastronomiczne w wyobraźni. Konsumpcja to już coś innego, cielesna i mięsna interakcja, zwykle rozczarowująca w stosunku do wygotowanych oczekiwań.
Ramzes Club & Restaurant
Podzamcze 31, Iłża
Jesteśmy już niecałe 10km od granicy województwa. Niepokój targa zmysły... Zatrzymajmy się na Iłżanką, u stóp Iłżańskiej cytadeli na niewielki posiłek. Kawałek od rynku, za domem handlowym, mieści się Ramzes, lokal typowy dla tych i innych stron. Kusi piccą z zakalcem, włosem albo z zapieczoną muchą, brudne sztućce i wyszczerbiona zastawa, stare mięso. Ponoć co lato stołował się tu Bolesław Leśmian
Przewodnik Mazowieckim szlakiem gastronomii… zostanie wkrótce wznowiony przez Dar Dobryszyc. Pisałem o nim tutaj.
Zakończenie
Każda miejscowość – rozumiana jako coś będącego miejscem (miejsco-coś), niekoniecznie wieś czy miasto – ma swój dar dla świata. Genius loci to gatunek ryby, której łuski pobłyskują w strumieniu. Znany efekt zakrzywienia światła sprawia, że jawi się ona nie w miejscu, w którym płynie, ale obok. Aby rzecz dojrzeć, trzeba obraz przesunąć, na przykład włożyć do książki albo wystawy. Każdy dar każdego miejsca jest dobry, bo z każdego można stworzyć obiekt krajoznawczy i podarować go światu.
W ten zupełnie nieszkodliwy sposób świat zostaje wzbogacony o rzecz wartą widzenia, którą wcześniej trudno było dostrzec. Takie twórcze krajoznawstwo jest, można powiedzieć, filozofią oficyny Dar Dobryszyc.
Mój blog możesz bezpłatnie subskrybować na Substack albo obserwując mnie na Facebooku i/lub na Instagramie.