Dlaczego wrażliwi chłopcy nie przewodzą masom (Sztafa 2024)

Krzysztof Sztafa napisał powieść. Niedługą, akuratną. Opowiada o bliskich mi doświadczeniach biograficznych. To historia nieudanego romansu autysty z dziewczyną z borderline, ale ten wątek pozwolę sobie zmilczeć. To także historia gościa, który snuje się po mieście i chce od życia więcej.
O! – to jest właśnie wątek, o którym mogę pisać.

I Nieszczęśliwy bohater

Kamil to bohater książki. Pracuje w dużej firmie. Wprowadza dane do komputera, a następnie je z niego wyprowadza. Siedzi sam w boksie i nie interesuje go przedsiębiorstwo (z wzajemnością). Ta nierozwojowa praca – choć centralna dla sytuacji, w której Kamil kiśnie – nie zajmuje wiele miejsca w tekście. Większość tekstu to snucie i rozmyślania.

Kamil chciałby od życia „trochę więcej” (140). Chciałby zostać intelektualistą i „pisać coś” (16).

Wciąż wzdychałem do czegoś niesprecyzowanego… Nie wiedziałem, o co mi chodzi. Myślałem sobie: co po literaturze, która nie wyzwala? … Jak uratować życie, które kryje się za fikcją? Te i inne ważkie pytania. (67)

Zdaje się, że Kamil nie pisze nigdzie o swoim doktoracie, ale na pewno o nim myślał. Takie pytania stawiają sobie osoby, które traktują życie intelektualne poważnie i chciałyby takie życie prowadzić. Osoby wychowane do niesienia kaganka oświaty albo przynajmniej rozpalania papierosa egzystencjalnej trwogi.

Niestety – styl życia, na który Kamil się nastawiał, nie jest już produkowany.

II Nieszczególna sytuacja

W czasie studiów doktoranckich żyjesz jak intelektualista, a na pewno tak się czujesz. Rozważasz sprawy, śpisz do południa, pijesz kawę. Skręcasz papierosy. Być może jesteś pierwszą osobą w rodzinie na tym szczeblu edukacji, pierwszą osobą z rodziny w tak dużym mieście, w takim błyskotliwym otoczeniu. Czujesz, że po doktoracie dołączysz do intelektualnej elity.

Ale tak się nie dzieje. Bo życie intelektualne to już nie to, co kiedyś, kiedy mówiono ci, jak będzie.

Inteligencja straciła na znaczeniu, zmieniła się w NGO-sowo-socjal-mediowy konglomerat, w którym liczy się grant, twarz, wskaźniki realizacji. A nawet jeśli ma wciąż jakieś przełożenie w środowisku „Wyborczej” i Krytyki Politycznej, to i tak wszystkie pozycje obsadzone są przez odwiecznych warszawskich profesorów.

Praca akademicka to już nie pobieranie wypłaty za wykłady z pożółkłych kartek i z kubkiem wina w ręce (Uniwersytet Jagielloński AD 2008), obskakiwane na trzech uczelniach za przyjemną kasę. Liczba studentek zmalała drastycznie, zatem zmniejszyła się pula etatów do obsadzenia. Na domiar złego, wśród kadry rośnie konkurencja o kurczące się zasoby na badania. Nie ma spokoju, wina, żółtych kalendarzy.

System akademicki będzie się już tylko zwijał – kto się załapał na etat, ma szczęście.

III Niespełnione oczekiwania

Szczęście to różnica między rzeczywistością a oczekiwaniami. Oczekiwania były wysokie, a rzeczywistość to smętna praca w boksie.

Ta niewesoła sytuacja mogłaby prowadzić do systemowego kryzysu. Teoria nadprodukcji elit traktuje właśnie o tym – społeczne niepokoje pojawiają się, gdy społeczeństwo wytwarza zbyt wiele ambitnych osób, a nie dysponuje dla nich odpowiednią liczbą satysfakcjonujących pozycji. Niespełnione ambicje łatwo zmieniają się w radykalizm. Są tacy, dla których powstanie „Solidarności” było efektem takiej systemowej niewydolności PRL. Inni mówią w tym kontekście o rewolcie studenckiej z końca lat sześćdziesiątych XX wieku, Occupy Wall Street czy Arabskiej Wiośnie sprzed dobrej dekady. Tak to było, jasne. Ale co dla nas z tego zostało?

Kamil frustruje się rutynową pracą, która nie pozwala mu na zajmowanie się tym, co naprawdę ważne. Nie pozwala mu realizować życia właściwego dla intelektualnej elity, a przecież miejsce pośród niej mu się należy.

Wieczorami fantazjuje o zemście na systemie, który odebrał mu szansę. Czyta o XIX-wiecznym ruchu robotniczym i stawaniu-się-rewolucyjnym, pisze na drzwiach „Komunizm zwycięży”, gra w „Hearts of Iron” komunistycznym mocarstwem i podbija Europę.

IV Nieudana mobilizacja

Kamil jest przekonany, że prywatne jest polityczne, a jego osobiste problemy to systemowe sprzeczności.

Kiedy zadajesz sobie pytanie o to, co ci dolega, tak naprawdę pytasz o kapitalizm.
Kiedy chcesz coś zmienić, chcesz zmienić kapitalizm. (150)

Te poglądy podziela z Krzysztofem Sztafą, autorem książki, który bardzo podobnie pisał w posłowiu do wydania Manifestu komunistycznego z 2019 roku.

Sęk w tym, że kapitalizmu to nie interesuje. Osobiste problemy (choćby odczuwane przez miliony) nie przełożyły się dotąd na zagrożenie dla porządku politycznego i gospodarczego. Dlaczego kapitalizm miałaby się przejmować? Sfrustrowani nie wywierają nań żadnej presji. Istnieje dość wentyli bezpieczeństwa (emigracja, przedsiębiorczość, szara strefa, gry komputerowe), by nikt na poważnie nie rozważał zmiany systemu. Zresztą system nie ma układu nerwowego, by mógł cokolwiek odczuwać.

Również aktywizm Kamila jest mocno ograniczony. Marzenia o rewolucji nie motywują go do pracy organizacyjnej. Bohater nie wchodzi w interakcje z towarzyszkami zakładowej niedoli. Iskra aktywistycznego przebudzenia błyska z błahego powodu:

Piszę petycję w sprawie urozmaicenia przekąsek. Piszę skargi, że w drożdżówkach, które nam podają, znajduje się bardzo drobna ilość kremu…
Mam zagwarantowane poparcie dla mojej petycji. Będę chodził między boksami i zbierał podpisy. Piszcie krwią, robotnicy, piszcie łzami, poeci. (117)

Petycja to łatwo dostępne narzędzie aktywizmu. Nie wymaga trudu organizowania się, przekonywania, wchodzenia w spór, negocjowania. Podpisujesz albo nie podpisujesz, tyle. Nie wiemy, czy Kamil ruszył między boksy. Pewnie nie. Patos przyłożony do najbardziej błahej sprawy nie pomoże w podjęciu wyzwania.

W tej sytuacji – faktycznego wycofania z życia politycznego, niewytwarzania żadnych więzi poza imprezami – trudno, by zrealizowało się prawdziwe marzenie Kamila – jego plan na rozwój osobisty:

Gdzie widzisz siebie za pięć lat?
Na czele masy, wielkiej i rozwrzeszczanej. (34)

V Niedokończona rewolucja

Jak to się stało, że tylko jeden Kamil nosi w głowie rewolucyjne marzenia? Czy naprawdę żyjemy w kraju, w którym ludzie znajdują się na swoich miejscach? Byłoby wspaniale, ale tak nie jest.

Ludzie niezadowoleni regularnie wytwarzają nowe elity polityczne: Tymińskich, Kukizów, Bosaków. Wytwarzają nawet nowe elity kultury, ale nie jest to elita inteligencka. Podobnie jak Kamil, aktywizm ograniczają do wyborów i podpisywanie petycji, okazjonalnych zrzutek. Masy wielkie i rozwrzeszczane widujemy raz w roku, jedenastego listopada. Aby zostać jej liderem, trzeba zostać nacjonalistą. Albo porzucić marzenia o włączeniu w zastaną hierarchię klasową. To trudne.

Bunt inteligencki pozostaje niemy, niezrealizowany.

Krzysztof Sztafa. 2024. Wielka radość w polskich domach. Poznań: Wydawnictwo WBPiCAK w Poznaniu.