Świat to zbiór nieskatalogowanych rzeczy, a życie to poszukiwanie własnego sposobu katalogowania. Przyjmijmy, że tak właśnie jest. Otóż zeszyt z przedszkola znaleziony w piwnicy naprowadził mnie na właściwy system.
Zeszyt zawiera sto czternaście obrazków – każdy jest ponumerowany i opatrzony tytułem. Znajdziemy tu walczące potwory, wielką liczbę czaszek i kości, przedstawienia postaci z uniwersum He-mana oraz rysunki ptaków opisane nazwami łacińskimi.
Setny obrazek to spis wyrazów:
- ABC
- Abt
- AC
- Albar
- Alfa Romeo
- Alpina
- Americancustom
Interesująca lista. Słowa widziane na plandekach przejeżdżających samochodów? Nazwy firm z Radomska? Nie wiem.
Zeszyt uświadomił mi, że twórcze organizowanie interesuje mnie od zawsze. Tak właśnie jest: systematyzowanie rzeczy to najlepsza rozrywka dla osób o interesującym podejściu do świata.
W książce Firmy wypisałem siedemdziesiąt cztery tysiące nazw przedsiębiorstw wybranych według słowotwórczego klucza. W towarzyszącej pracy Załóż firmy uruchomiłem system, który wytwarzał nowe nazwy na bazie rozpoznanych schematów.
W pracy Vifon 2000 kolekcjonowałem opakowania zupek chińskich. Do zupki chińskiej pasuje napój energetyczny i tak się składa, że redagowałem również ich Atlas spisany przez Michała Turowskiego.
W Logotypach Radomia narysowałem zbiór logotypów firm i organizacji zawierających słowo „Radom”. Kolekcja każe szukać reguły organizującej. Czy istnieje „radomskość” logotypu? Co wyróżnia wizualność Radomia?
W 89 drobiazgach rekonstruowałem z pamięci asortyment potencjalnego kiosku. Jaki zbiór przedmiotów może reprezentować najnowszą historię gospodarczą? Jakiego rodzaju system stanowi ta historia, jakie są jej główne procedury i co będzie ich materialnymi przejawami?
W Galerii księdzy zebraliśmy z Łukaszem Podgórnim zdjęcia duszpasterzy. Na wystawie, którą przygotowałem z Maćkiem Szczęśniakiem, uszeregowałem fotki według dominanty kolorystycznej. Ksiądz jest tu znakiem pozbawionym odniesienia do rzeczywistości (jest ono zredukowane do przypisu), a o jego znaczeniu decyduje stosunek do innych księży: czy jest od nich bardziej żółty czy bardziej niebieski? Czy istnieją typowe „okulary księdza”? (Tak.)
Cała działalność oficyny Dar Dobryszyc polega na kolekcjonowaniu książek: chodzi o to, żeby lista wydanych była jak najdłuższa. Spełnieniem misji wydawnictwa będzie wydrukowanie spisów i katalogów wszystkiego, co można spisać i skatalogować. Taka filozofia daje immunitet na kaprysy publiczności. Publiczność jest mile widziana, ale niekonieczna. Kryterium sukcesu jest domknięcie systemu.
Mam też cały worek nieukończonych projektów, w których tworzyłem przewodniki po szczególnie krótkich ulicach Grochowa, katalogowałem typowe zawartości gmin w Polsce, układałem kalendarium niezwykłych przypadków w Częstochowie, listy najciekawszych posterunków i komisariatów, plansze do rozpoznawania marek samochodów albo zliczałem sumy cyfr na tablicach rejestracyjnych.
W pracy naukowej tworzyłem katalogi wydarzeń, na bazie których chciałem tworzyć teorie protestu. Co z tego wyszło, to zupełnie inna sprawa. Pomijam inne wskaźniki w innych sferach życia. Dopiero niedawno udało się je usystematyzować i opisać jednym słowem.
Autystyczność to – w wystarczającym skrócie – większa od przeciętnej wrażliwość na bodźce. Jest to, nie mam wątpliwości, niepełnosprawność, ale przede wszystkim sposób bycia. Natężenie autystyczności jest zmienne, zależne od okoliczności, wychowania, temperamentu oraz wielu innych rzeczy, które również są zmienne i trudne do usystematyzowania. Różny można mieć również stosunek do własnej autystyczności: pozwalać sobie na nią albo wzbraniać jej sobie. Prowadzi to do różnych, dobrych bądź przykrych konsekwencji.
Rzeczona wrażliwość sprawia, że konieczna jest strategia radzenia sobie z natłokiem danych. Sposobów regulacji jest wiele, ale mnie szczególnie interesuje mnie jeden.
- Organizowanie.
Świat to zbiór nieskatalogowanych rzeczy i jest zaskakująco męczący. Układanie rzeczy w stosy albo serie uspokaja i uniezależnia: porządek jest własny, a przyszłe, potencjalnie nieprzyjemne bodźce, mają już swoje miejsce w systemie. Co więcej, mózg radośnie korzystający z systematyzowania skłonny jest systematyzować dalej. W konsekwencji może postrzegać cały świat jako zbiór nieskatalogowanych rzeczy.
Tak właśnie jest.
Rzeczy dobrze ułożone są opanowane: wieloletnie bazy przepływów finansowych, pomiary wagi, spożycia alkoholu, aktywności seksualnej, twórczej i fizycznej, schematy nazywania plików, wielokrotnie reformowane systemy archiwizowania notatek, katalogi kolorowych przedmiotów, zwłaszcza pojazdów i zabawek, własne systemy bibliograficzne i gramatyczne, dobór ubrań według koloru i materiału, wykluczenie odzieży posiadających wzory albo przedstawienia (poza pewnymi ich rodzajami), redukowanie źródeł światła i dźwięku, organizowanie znajomych w klarowne sytuacje, układanie obiektów w wyraźnie oddzielone lub z premedytacją zaburzone grupy, niestykanie się pokarmów mokrych z suchymi i ciepłych z zimnymi, diety, rutyny i plany zajęć, przyjemność patrzenia na dobrze wytyczone mapy oraz radość kasowania wszystkiego, żeby zacząć od początku.
Diagnoza autyzmu pomaga zrozumieć że to, co wcześniej było problemem, natręctwem albo dziwnością, jest po prostu głęboko wbudowaną w mózg procedurą i należy z niej korzystać wedle potrzeb.
Zrozumienie tego, że twórcze organizowanie jest wyrazem istnienia we mnie systemu, który twórczo zmaga się ze światem, ucieszyło mnie. Odnajdywanie działających systemów jest satysfakcjonujące. Wiem też, że dysfunkcje mojego życia dają się wyjaśnić systemowo, a nie są indywidualnymi przewinami i zjebaniem. To jest dobre.
Mam za sobą statystyczne pół biologicznego życia i cieszę się, że w drugiej połowie nie będę już zmuszał się do rzeczy, które sprawiają mi ból albo kłopot, tylko skupię się na tych, które pomagają mi być sobą jako sobą. To jest bardzo dobre.
Czego i Tobie życzę – dziękuję za uwagę.