W czterdziestym roku życia czas wycofać się z obiegu.
Eugène Ionesco, Samotnik
Pokrętne są metody umysłu i trzeba sobie z nimi radzić – oto treść mojego życia. Kiedy umysł doszedł do wniosku, że czas wycofać się z obiegu, doszedł również do wniosku, że chce dowiedzieć się, dlaczego do tego doszedł? Co kieruje umysłem, który chce wycofać się z obiegu? Jak doszedł do swojego wniosku? Kim są ludzie, którzy wycofali się z obiegu? Co ich łączy? Trzeba to sprawdzić.
Okazało się, że wycofanie z obiegu to nie zerwanie ze ludzkością, bo czuję więź z ludźmi, którzy żyli trzy tysiące lat temu, kiedy w ich tekstach spotykam moje problemy. Wspólnota pustelników, w której każdy osobnik jest osobno. A z tego poczucia wspólnoty problemu wyrasta więź z ludzkością: zawsze istnieli w niej ludzie tacy jak ja – kontynuuję zatem tradycję podobnych sobie odpadków. Jestem częścią tradycji.
Kiedy postanowiłem wycofać się z obiegu, bliskie były mi dwie święte tradycje pustelnicze: chrześcijańska z racji wychowania i taoistyczna z racji zainteresowania. Czuję, że odpowiadają na ten sam problem, choć oferowane rozwiązania są bardzo różne.
I tylko jedno z nich uważam za skuteczne.
Tradycja chrześcijańska
Spójrzmy na Kuszenie świętego Antoniego Boscha. Tutaj zacząłem.

To praca o mnie i o Pandzie wówczas: o człowieku i zwierzęciu, które w spokoju oglądają rzekę, podczas gdy wokół wydarzają się powiadomienia, sprawy niecierpiące zwłoki, oznaki statusu, zobowiązania i tożsamości. Świat jest nimi wypełniony. Jedno z takich świństw chce nas walnąć pałką i zaraz to zrobi, ale jeszcze o tym nie wiemy. Ta chwila jest właściwa.
W roku ±275 Antoni rozdał majątek i wyniósł się na pustynię. Został pierwszym oficjalnym Ojcem Pustyni, choć w zasadzie dołączył do istniejącego już w okolicy ruchu pustelniczego. Dołożył do niego atrakcje własnej, chrześcijańskiej doktryny:
Nie ufaj własnej sprawiedliwości, nie troszcz się o to, co minęło, a powściągnij swój brzuch i język (Gerontikon 6)
Celem jest „umrzeć dla świata” (G 434), a prowadzi do tego porzucenie ambicji i konsumpcji, nieufność wobec wobec własnych sądów. Własne sądy to nie wolne sądy, tylko obiegowe opinie. Lepiej ich nie mieć. Trzeba zatracić potrzebę robienia tego, co robią żywi ludzie: mówić, jeść, dbać o rację i pozycję.
Taki program nie wygląda źle, przeciwnie: jest całkiem rozsądny – można tak powiedzieć o całym chrześcijaństwie, jeśli pozostaniemy na etapie idei. Niestety, pozytywna emocja (uwolnienia się od obiegu) szybko ustępuje negatywnej (wytworzenia nowych obiegów):
Miejsce w nienawiści świat i wszystko, co jest na nim; miejcie w nienawiści wszelkie wygody cielesne [G 33]
Antoni powiela tu retorykę Jezusa, który zaczyna od nawoływania do życia bez pieniędzy (Mt 10, 9), aby zaraz wspomnieć o użyteczności posiadania broni (Mt 10, 34). Pustelnik powinien się umartwiać i odmawiać sobie przyjemności, nie odpoczywać (G 612), a praca nie powinna przynosić satysfakcji (G 842). Życie powinno być nędzne, a świat jest pełen wrogów.

Następcy Antoniego prędko wyjaśnili, kto jest źródłem problemu. Zły atakuje poprzez kobiety (G 66), więc nie można nawet jeść w ich towarzystwie (G 184). W dość ciekawej anegdocie młody mnich znalazł się w jednym pokoju z niewiastą: jednak dzięki sile modlitwy został wyteleportowany z opresji (G 137).
Wkrótce pojawiły się kolejne kłopoty, które znamy z historii chrześcijaństwa. Abba Izaak przestrzega:
Nie sprowadzajcie tu chłopców. Bo w Sketis cztery kościoły opustoszały z powodu chłopców”. (G 376)
Zostawmy szczegóły zainteresowanym.
Mnisi siedzą w celach – staroegipskich kryptach i lepiankach nad słonym jeziorem – plotą liny i kosze, narzekają na siebie nawzajem i wszystko wokół. Zdaje się, że są nieustannie podkurwieni oczekiwaniem, że ktoś lub coś przeszkodzi im w medytacji. Księga starców, bo tak nazywa się zbiór anegdot z życia pierwszych Ojców Pustyni, zarysowuje obraz wspólnoty „incelskiej” (pozwolę sobie użyć tego wstrętnego współczesnego słowa) z różnymi jej przykrymi cechami: niezdrową regulacją emocjonalną, obwinianiem innych za własne kłopoty, samoudręczeniem i spędzaniem czasu wyłącznie z podobnymi sobie frustratami. Jest to pomysł na pustelnictwo, który można uznać za wstrętnie współczesny. Pewnie po prostu ponadczasowy.
Oczywiście, są w chrześcijańskiej tradycji pustelniczej także życzliwe postaci: abba Ammonas preferował transport publiczny, bo – jak mówił – nie lubi podróżować zbyt szybko (G 118), abba Euprepiusz promował wegański styl życia („Jedz trawę, noś trawę, śpij na trawie”, (G 221)), abba Biare zalecał powściąganie pracy zarobkowej (G 173), bezimienny mnich ze Sketis uważał interpunkcję za zbędną (G 142). Kilku takich ananasów można uznać za sympatyczne wzory do naśladowania. Byli to ludzie, dla których pustelnictwo było sposobem na spokojne życie, a nie na zwiększanie udręki przez narzucanie nowych, „wewnętrznych” obostrzeń w miejsce odrzuconych „zewnętrznych”.
Tradycja taoistyczna
Udręka, wysiłek powstrzymywania się, jest wbrew naturze. Podążanie Drogą (Tao) nie wymaga wysiłku. Jeśli się męczysz, to robisz to źle (chyba, że akurat chodzi ci o zmęczenie się, wtedy dobrze). Taoistyczne pustelnictwo, którego figurą jest nie asceta w jaskini, lecz rybak, „który łowi bez intencji złowienia” (XXI, 8), wytwarza zupełnie inną filozofię wycofania z obiegu.

Wu Zhen, autor malowidła, sam był pustelnikiem. Z prawej strony czytamy: rybak odłożył wędkę i wraca do domu. Jest w sytuacji egzystencjalnej przeciwnej do tej, w której widzieliśmy Antoniego. Otoczony jest pustką, na brzegu czekają rośliny. W taoizmie świat nie jest zagrożeniem.
Więcej: natura jest schronieniem i do niej ucieka się.
Na kartach Prawdziwej księgi południowego kwiatu zwierzęta i rośliny (bażanty, cykady, powykręcane drzewa, stonogi i węże, ryby w schnącej kałuży) mają zawsze coś mądrego do powiedzenia. A dwie najsłynniejsze przypowieści to te o uczuciach ryb i snach motyla. Od razu humor jest lepszy.
Zhuangzi, autor Prawdziwej księgi, pisze:
Najwyższy człowiek… nie czyni dziwnych rzeczy z innymi, nie układa z innymi planów, nie bierze udziału w przedsięwzięciach innych. Beztrosko odchodzi, z naiwnością przychodzi. (XXIII, 1)
Wycofanie z obiegu nie jest celem samym w sobie, nie chodzi o to, by uciekać od ludzi jako takich. Chodzi o to, by pozbyć się zobowiązań, które uniemożliwiają bycie sobą takim, jakim jest się w danej chwili: stąd unikanie planów i trwałych przedsięwzięć, zachowanie beztroski.
Zhuangzi pozostawia jednak miejsce na naiwną radość dołączenia do innych. Jednocześnie w rozdziale „Zatwardziałe przekonania” krytykuje zgorzkniałych i zadufanych pustelników, samotników, siedzących w górach i wśród rozlewisk: wszystko to są pozy i półśrodki (XV,1). „Najwyższy człowiek” zachowuje spokój bez dodatkowych atrybutów i kontekstów.
Sympatyczny gość bywa zresztą mile widziany w pustelni:
A jeśli ktoś ucieka na takie pustkowie, gdzie chwasty zarastają nawet ścieżki łasic, i przebywa tam przez długi czas, cieszy się, gdy usłyszy odgłos ludzkich stóp. (XXIV, 1)
Nie ma zatem w Prawdziwej księdze wielu przykazań dotyczących życia w samotności. Zhuangzi sugeruje raczej, że jeśli odpowiada ci wycofanie z obiegu, to po prostu się wycofaj. Nie jest to trwałe zobowiązanie, przysięga wobec wyższego bytu, instytucji albo tradycji. Pustelnictwo wynika po prostu z troski o siebie, dopasowania swojego otoczenia do swoich potrzeb. Przymus czy przyjmowanie z zewnątrz sposobu bycia nie są tu grzechami, raczej błędami czy niezdrowymi praktykami.
Fenomenalna jest historia o ptaku morskim, który zatrzymał się w królestwie Lu. Władca kazał przyrządzić mu mięsiwa i sprowadzić muzykantów, by go zabawiali. Ptak jednak zmarkotniał i wcale nie ucieszył się przyjęciem (XVIII, 5). Mistrz Bian poucza zatem:
To się zwie opiekowaniem się ptakiem tak jak sobą samym. Ten, kto chciałby opiekowania się ptakiem tak, jak się opiekuje się ptakami, powinien raczej pozwolić mu siadać w gęstym lesie, unosić się na wodach rzek i jezior, żywić małymi rybkami, wałęsać po piaszczystych łachach i to wszystko. (XIX, 13)
Celem jest zgodność ze sobą. Co więcej, w pustelnictwie nie ma szczególnej zasługi: mędrzec nie ma żadnych podstaw, by krytykować bandytów i rozpustników, wszak i oni znajdują właściwe sobie miejsce w świecie (XXIX, 1).
Priorytet, jaki Zhuanzgi przydaje unikaniu przymusu oraz przebywaniu w przyrodzie, jest mi bliski. Rozumiem, że jest to zdrowa odpowiedź na bodźce, które skłoniły mój umysł do wycofania się z obiegu.
Między ascetą a wędkarzem

Zhuangzi łowił ryby, kiedy przybyli do niego dostojnicy z ofertą podjęcia pracy na dworze króla Chu. Nie odwrócił się nawet do nich, tylko powiedział:
Słyszałem, że w Chu jest święty żółw, który nie żyje od trzech tysięcy lat. Król trzyma go w pawilonie ofiarnym owiniętego w chustę i zamkniętego w bambusowym pudle. Czy ten żółw wolałby być martwy i żeby czczono jego szczątki, czy żywy, żeby mógł włóczyć ogonem w błocie?”. Dwaj dostojnicy odparli: „Wolałby, żeby żywy mógł włóczyć ogonem w błocie”. Zhuangzi odparł: „Odejdźcie!” (XVII, 5)
Podobną historię opowiada się o świętym Antonim. Jednak jest morał jest, zdaje się, odmienny.
Antoni dostał list od cesarza, który wzywał go do objęcia urzędu w Konstantynopolu. Zapytał zatem ucznia, co robić. Ten odpowiedział: „Jeżeli pójdziesz, będą cię nazywać Antoni; ale jeżeli nie pójdziesz, to «Abba Antoni»” (G 31). Antoni nigdzie nie idzie.
Obaj pustelnicy wybierają powołanie nad karierę. To słuszne i zgodne z Tao. Jednak niepokoi mnie, że Antoni wybrał bycie „ojcem”. Choć zrezygnował z bezpośrednich fruktów (fig i daktylów), to jednak skusił go status społeczny – frukt duchowy.
To różnica w filozofii wycofania z obiegu: po chrześcijańskim wycofaniu z obiegu i ascezie należy się wynagrodzenie (powrót do obiegu na wyższym poziomie), a taoistyczne pustelnictwo to rezygnacja z systemu kar i nagród jako takiego. Pustelnicy ze Sketis reprodukują ścisłą hierarchię, a pustelnicy znad wiosennej rzeki traktują władzę jako coś, co trzeba stosować sprytnie i powściągliwie (II,3).
Święty Antoni ze swoimi kalkulacjami odkupienia grzechów mógłby odgrywać w opowieściach Prawdziwej księgi rolę Konfucjusza, czyli głupka, który nie potrafi zrozumieć tego, że świat działa bez wysiłku („Niebo i Ziemia nie działają, a nic nie jest niezrobione” (XVIII, 1)), a pogoń za efektem własnych działań jest płonna. Skoro wycofujemy się z obiegu, to wycofajmy się z niego w pełni.
❁
Tym, co łączy obie tradycje, jest radość z oddalenia. Traktowanie wycofania z obiegu nie jako kary, ale czegoś, co warto robić. To ratunek i przyjemność.
Kto poznał życie w celi, ucieka od bliźnich nie z pogardy .
– poucza względnie sympatyczny abba Teodor z Ferme (G 281).
Pustelnictwo jest powszechnikiem kulturowym, zatem powszechne dla homo sapiens są przyczyny powstawania tej potrzeby. Tutaj jest baza tej całej perypetii, reszta jest nadbudową, opowieścią o konkretnych warunkach zaspokajania potrzeby spokoju. Czuję, że zapośredniczenie relacji do siebie samego poprzez Boga (a co za tym idzie – przez społeczeństwo), które proponuje tradycja chrześcijaństwa, nie pozwala zrealizować pierwotnego celu. Odpowiedź zawiera w sobie problem.
Natomiast taoizm na potrzebę spokoju odpowiada sugestiami, jak ten spokój osiągnąć. Prawdziwą księgę południowego kwiatu czytałem po raz pierwszy w czasie lockdownów i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Czuję, że to ma sens, jest właściwe. Polecam.
Czy świeckie tradycje pustelnicze potrafią równie mądrze odpowiedzieć na wezwanie umysłu? Zobaczymy w następnym odcinku drugim (z planowanych w tej serii czterech).
Dziękuję za uwagę.
❁
Gerontikon. Księga starców. 1994. Przeł. M. Borkowska. Tyniec: Wydawnictwo Benedyktynów
Zhuanzgi. Prawdziwa księga południowego kwiatu. 2009. Przeł. M. Jacoby. Warszawa: Iskry.